Tesco rozpoczyna przygodę z e-commerce i wszystkich tych, którzy byli przerażeni tą wizją pragnę uspokoić. Już główna strona wskazuje, że najważniejszym odbiorcą jest klient, który do tej pory zakupy robił off-line.
Bo który sklep internetowy informuje na stronie głównej jak przeglądać kategorie produktów lub korzystać z wyszukiwarki?
Sama strona jest całkiem funkcjonalna, no może poza tym, że kliknięcie w logo nie odsyła na stronę główną. Właściwie to nigdzie nie odsyła. Poza tym, aby robić zakupy trzeba posiadać kartę kredytową lub debetową oraz mieć chęć podzielić się z Tesco informacjami zawartymi na owej karcie. Sądzę, że jeśli chodzi o chęci Polaków to Tesco może dość mocno się przeliczyć.
Kolejny mankament to zmieniające się codziennie ceny. Co gorsza Tesco naliczy cenę z dnia realizacji zamówienia, a nie złożenia go. O jakichkolwiek opisach produktów także można tylko pomarzyć. Wszyscy ci, którzy lubią dowiedzieć się z opakowania jaki jest skład produktu mogą się czuć zawiedzeni. Osobiście zaliczam się do tej grupy, która lubi wiedzieć ile jest szynki w szynce, którą kupuje. Dodajmy do tego brak informacji o promocjach 2 za 1 i wielu klientów postawi na e-Tesco krzyżyk.
Nareszcie sklepy spożywcze wchodzą do internetu, dla mnie człowieka, który nie trawi robienia zakupów jest to dobra informacja. Mam nadzieję, że się to przyjmie i już niedługo wszystkie sieci hipermarketów będą oferowały zakupy on-line z dostawą do domu lub przynajmniej powstanie sklep to oferujący z normalnymi cenami i przyzwoitym czasem dostawy… Nie podoba mi się natomiast podawanie danych karty. Przecież można wprowadzić jakiś system płatności natychmiastowych i tyle.