Oto nadeszła czwarta aktualizacja słynnego algorytmu antyspamowego od Google’a. Tym razem nie jest to marginalna zmiana – stąd nazwa 2.0, która sugeruje, że mamy do czynienia z czymś więcej niż drobną aktualizacją.
Potwierdził to sam Matt Cutts, ktory zapowiedział, że nowy pingwin nie jest dodatkiem do aktualnego algorytmu Google, ale przyczynił się do jego zmiany.
Jak podaje econsultancy nowy pingwin zmienił 2.3% anglojęzycznych wyników wyszukiwania – jak na jeden update to całkiem sporo. Zamieszanie w anglojęzycznym światku marketingowców internetowych nie jest przypadkowe – nowy algorytm ma mocno uderzyć w aktualnie stosowane techniki pozycjonerskie.
Przede wszystkim chodzi o tak zwane sieci advertorialne tzn strony, na których za niewielką opłatą można opublikować treści PRowe odsyłające na naszą stronę. Tym samym, jest to tania metoda na kupienie sporej ilości stosunkowo mocnych linków. To kolejny poważny argument za tym, aby nie umieszczać linków w opublikowanych informacjach prasowych.
Samo Google domaga się, aby wpisy sponsorowane były wyraźnie oznaczone jako “nofollow”, tym samym aby ich moc pozycjonująca została całkowicie wyłączona.
Poza tym, na wielu dobrze poinformowanych stronach pojawiają się istotne informacje przemawiające za uruchomieniem stron firmowych w Google+. Wygląda na to, że Google wzmacnia siłę pozycjonującą swojej sieci społecznej.
Witam,
nowy Pingwin atakuje głównie katalogi niskiej jakości (i całe sieci) oraz strony, które mają linki głównie z takich miejsc. Jeśli mamy zdywersyfikowany profil linków (w tym oczywiście także z katalogów), nie ma się czym przejmować.
Google dąży do tego, żeby nas nastraszyć, że prawie każdy link jest zły. Dosłownie niemal każdy, bo co chwilę słyszymy info, że katalogi nie, precle nie, seo-blogi nie, artykuły gościnne nie, komentarze na blogach i forach nie… Więc niby co? Wszystkie linki są nienaturalne? Oczywiście, że nie. Po prostu musimy dywersyfikować profile linkowe, i tyle. To wystarczy – jeszcze na długo.
Paweł