Dziennik Internautów podał ostatnio za Reutersem szokującą informację. Ponoć amerykański gigant zakupów detalicznych rozważa stworzenie programu zachęt dla swoich klientów, aby sami doręczali sąsiadom zakupy, które ci zamówili w internecie.
Jak to w przypadku Walmartu bywa nie ma co liczyć na rozrzutność.
Reuteres powiada, że w grę wchodzi co najwyżej lekki rabat na wybrane produkty lub po prostu zwrot kosztów paliwa. Pytanie co też sobie fachowcy w Walmarcie myślą? Czy z kryzysową Ameryką jest aż tak źle, a może klienci Walmartu są aż tak oszczędni, że i talon na paliwo im wystarczy?
Dziennik Internautów zauważa z kolei, że takie rozwiązanie wymaga dużej ilości kapitału społecznego, który bazuje na zaufaniu do innych ludzi. Problemem może być także czas dostawy oraz sam sposób jej rozliczenia.
W każdym razie, spodziewałbym się raczej takiej formy dostawy jako opcji dodatkowej, obok standardowych rozwiązań.