Wall Street Journal opublikował fenomenalny reportaż z Nigerii o tamtejszym e-commerce. Dla niektórych to może być zdziwienie, ale fakty są takie, że Afryka to wschodzący internetowy rynek. W szczególności Nigeria, która jest młodym krajem – 7 pod względem liczby ludności na świecie.
Otóż wyobraźcie sobie, że aktualnie, co trzeci Nigeryjczyk posiada stały dostęp do internetu, a sama klasa średnia liczy sobie blisko 170 mln osób. Ponad 6 razy więcej niż cała Polska.
Cała historia rozpoczyna się w firmie DealDey.com, której właścicielem jest były pracownik Google – Sim Shagaya. Przykład Shagaya dobrze pokazuje, jak e-handel potrafi wypełnić brakujące luki w gorzej rozwiniętych infrastrukturalnie krajach.
Zapewne każdy z Was otrzymał nieraz e-maila z prośbą o przelanie jakiejś sumy pieniędzy na konto w Nigerii lub odwrotnie, z prośbą o przyjęcie jakiejś sumy. I tu pojawia się pierwszy problem Nigerii – to ojczyzna wyłudzeń finansowych – mało kto jest na tyle odważny, aby dokonać tam zakupów kartą kredytową.
Po drugie, jak doręczyć paczkę w kraju, gdzie infrastruktura drogowa praktycznie nie istnieje? Shagaya znalazł odpowiedź na te problemy.
DealDey.com to sklep internetowy z własnymi kurierami na motocyklach, którzy doręczając przesyłki za pobraniem. Aktualnie DealDey rozszerzył ofertę o zakup kuponów ze zniżką.
Czy DealDey.com radzi sobie dobrze w Nigerii? Tak, dziś ma 150 tys klientów i do końca roku spodziewa się dobić do 250 tys!
No cóż te rynki krajów biedniejszych teraz będą rozwijać się bardzo szybko jeśli chodzi o biznes internetowy (i nie tylko), myślę, że cała Afryka za 5-10 lat będzie na podobnym poziomie cyfryzacji i tempie rozwoju jak Europa. To jest nieuniknione i stwarza wiele nowych możliwości dla osób które robią tam interesy ale również dla całego świata, który dzięki internetowi będzie mógł nawiązywać współpracę z kolejnymi rynkami.